Wywiady

ByTheWay:  "Zespół to nie tylko wspólne granie"

Początki są trudne – pewna trójka muzyków może to zdecydowanie potwierdzić. Można by o nich wręcz powiedzieć "faceci po przejściach", ale nie chodzi tu bynajmniej o ich wiek, a o historię ich zespołu. Zmiany w składzie i ciągłe trudności początkowo wydawały się niekończącym pechem, ale – jak się okazało – to trudne dobrego początki. Bo skoro – jak sami mówią – zespół to nie tylko granie, a wręcz rodzina – to wspólnie można wiele przeżyć

ByTheWay,  fot. źródło: fanpage zespołu na Facebooku


Martyna Janekowicz – MocnoMuzyczni: Jesteście młodym zespołem, ale macie burzliwą historię... Trochę już się wydarzyło w czasie Waszej muzycznej działalności. Opowiedzcie o Waszych początkach.
Jędrek: A więc pozwól, że na to pytanie odpowiemy razem z Konradem, bo Daniel początków nie pamięta. :) Wszystko zaczęło się od pomysłu grania na instrumentach. Jakoś tak się złożyło, że poznaliśmy się z Konradem i postanowiliśmy wspólnie pograć – mimo, że praktycznie nic nie umieliśmy (śmiech). Poznał nas ze sobą ze sobą Dawid Chrzęst, nasz pierwszy wokalista. Przygotowaliśmy sobie cover na pierwszą próbę - "Smells Like Teen Spirit", ale olaliśmy go po 3 minutach próbowania, bo ówczesny wokalista stwierdził że "dziś nie ma do tego głosu" i od razu zaczęliśmy pisać własny kawałek "Chemical Princess". Można więc powiedzieć, że pominęliśmy etap "zgrywania się" na coverach i pisaliśmy kawałki od początku, dlatego mamy z Konradem praktycznie zawsze takie samo zdanie na tematy muzyczne. :) W tej, jak i w wielu innych kwestiach, obaj jesteśmy jak bracia.


Wow, jak to od razu zaczęliście grać własną piosenkę? :)
Jędrek: Od razu zaczęliśmy ją pisać. :) Miałem przygotowane proste arpeggio na 4 akordach i tekst. Tak się zaczęło, że wymyślaliśmy coś do tego i rozwijaliśmy przez jakieś 2 miesiące.

Czyli od początku poszliście własną drogą.
Konrad: Tak, bardziej podobało nam się tworzenie własnej muzyki niż kopiowanie innych kapel. 
Jędrek: Od początku chcieliśmy "wykreować" nasz styl – mimo, że ledwie umieliśmy trzymać instrumenty. Na covery przyszedł czas potem - kiedy już umieliśmy grać na tyle, że potrafiliśmy je zagrać na nasz własny sposób. :) Dodając im "naszego smaku", a nie tylko odtwarzając nutka po nutce to, co grają znane zespoły.

Początki zawsze są trudne... ale nie tylko w muzyce, u Was ciężkie też były w Waszym składzie. Myślę, że nie będzie naciągnięciem, jeśli powiem, że przez "roszady" w zespole mogliście się wręcz rozpaść!
Daniel: Dla prostego przykładu - ja wszedłem w skład zespołu dzięki temu, że siostra mojej ówczesnej dziewczyny była wokalistką ByTheWay, jednak niedługo później Monika poróżniła się z nami, zagraliśmy tylko jeden wspólny koncert. Niewybaczalnym byłoby niezauważenie faktu, że jeszcze 2 miesiące więcej i mogłoby mnie w tym zespole nie być. Przypadki rządzą ludźmi. Efekt motyla jest niebywałą regułą, która czuję, że warunkuje moje życie.
Jędrek: Jeszcze zanim przyszła do nas Monika, ja i Konrad długo mieliśmy myśli, żeby rozwiązać zespół. Na jakiś czas zawiesiliśmy nawet działalność.

Właśnie o tym mówię! Coś jednak trzymało Was razem... Co Was motywowało, żeby utrzymać zespół i mimo przeciwności dalej próbować grać?
Konrad: Wspólne granie na instrumentach sprawiało nam tyle satysfakcji, że nie mogliśmy się od tego odciąć. Mimo, że nie wszystko szło po naszej myśli, brnęliśmy w to dalej.
Daniel: Zespół to nie tylko wspólne granie. Bardzo zbliżyły mnie do chłopaków zarówno wspólne dyskusje, rady życiowe dawane sobie nawzajem, jak i śmiechy czy dokazywanie.

Więc ByTheWay to nie "tylko zespół"?
Daniel: Kiedy przekraczam próg sali prób, to czuję się jakbym w pewnym sensie wchodził do domu rodzinnego. Każdy tu dba o różne sprawy, jak w prawdziwym gospodarstwie domowym.
Konrad: Najwięcej problemów w tej rodzinie sprawia nam opieka nad Danielem...
Jędrek: Dokładnie - Daniel ma 21 lat, a czasami mam wrażenie, że ma 15 (śmiech).

Naprawdę jesteście jak bracia! Potwierdza to nawet sposób, w jaki o sobie mówicie. :)
Daniel: Jędrek i Konrad są jak bracia syjamscy, a ja jak wrzód na ich du*ie. Ich można operacyjnie jakoś rozdzielić, ale mnie tylko leczyć.

Taka dola "młodszego brata". :)
Jędrek: Tylko że Daniel jest najstarszy...  (śmiech). A to i tak my musimy dbać o to, żeby wiedział jak napiąć maszynkę na werblu. Ale wracając do tematu, każdy w zespole ma jakieś zadanie: Konrad jest odpowiedzialny za finanse, za kontakty z osobami, którym musimy zapłącić za prąd i salę. Ja ogarniam sprawy techniczne związane ze sprzętem i razem z naszym managerem Bartkiem Kiślukiem (serdecznie pozdrawiamy :) ) zajmuję się też dopinaniem koncertów i spraw związanych z promocją. A Daniel... zajmuje się wszystkim fankami... (śmiech). Jako że ja mam dziewczynę, a Konrad... gra na basie, Daniel zgarnia wszystkie dla siebie!

Niezła organizacja! Hmmm, Daniel, to chyba jednak wcale nie masz tak źle? :)
Daniel: W odpowiedzi na Twoje pytanie - może i nie mam źle, bo uważam się za kustosza kobiecej urody, jednak ostatnimi czasy zacząłem odczuwać głód emocjonalnego związku. Marzę o mojej fance numer 1.

Życzę Ci takiej z całego serca! :) Ale wróćmy do Waszej muzyki – nazwa "ByTheWay" – bo zespół istniał przez chwilę trochę "przy okazji"?
Jędrek: Co do nazwy - nie do końca tak. Zastanawialiśmy się jaką nazwę wybrać, aż w końcu - słuchając pamiętnego albumu zespołu RHCP - wpadłem na genialny pomysł, który szybko został przyjęty.
Konrad: Ja miałem jeszcze pomysł, żeby nazwać nas "Green Cold Pekin Cabbage" albo "Red Dicks"!

Hm... To może lepiej, że Twoje propozycje nie zostały przyjęte... (śmiech)
Jędrek: No cóż... :)
Konrad: Chyba się nie polubimy...

Mówicie, że ludzie określają Waszą muzykę jako "hard rock z elementami heavy metalu", ale jak Wy byście siebie określili? Jaka jest naprawdę Wasza muzyka?
Daniel: W mojej opinii nasza muzyka czerpie inspiracje z większej ilości gatunków niż te dwa, ponieważ drzewo genealogiczne muzyki rockowej jest rośliną bardzo rozgałezioną. Staram się nigdy nie kategoryzować naszej muzyki.
Jędrek: Daniel, nie wiem co właśnie paliłeś! (śmiech) Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że kawałki które piszemy są... hmm... po prostu są nasze! Myślę, że na przykład moje riffy odzwierciedlają to, czego aktualnie słucham. Był okres, w którym codziennie słuchałem Metalliki, kiedyś miałem taką samą fazę na Guns N' Roses, a aktualnie ciągnę bardziej w stronę Iron Maiden. Nasze piosenki są po prostu "nasze" i tylko tak bym to określił. :)
Konrad: Nasza muzyka na pewno jest zaje*ista. I w sumie nie wiem czy mógłbym coś więcej dodać, bo jestem zbyt skromny.

A kto jest Waszym muzycznym guru?
Jędrek: Kręci mnie to, czego aktualnie słucham, ale jeśli chodzi o gitarzystów (tak, wiem, na grupach fejsbukowych byłbym zjechany), ale Slash, Kirk Hammett i John Frusciante. Ciężko jest mi mówić o wokalistach, bo mimo, że teraz pełnię również taką rolę, to już zawsze pewniej będę się czuł z gitarą! Uwielbiam moje wiosła do tego stopnia, że gdy pierwszy raz wyznawałem miłość mojej dziewczynie, to brzmiało to mniej wiecej tak: "Nigdy wcześniej na nikim mi nie zależało bardziej niż na moich gitarach... a na Tobie mi zależy kilka razy bardziej niż wszystkich razem wziętych"! :)

(śmiech) Skoro już co nieco wiemy o inspiracjach i Waszej muzyce, to dodajcie do tego jeszcze jeden element – jak powstają kawałki. :)
Jędrek: Hmm... :) No... piszemy je!
Daniel: Ja perkusję zazwyczaj dodaję na sam koniec.
Jędrek: Najczęściej jest tak, że wpadam do sali z gotowym pomysłem, riffami, tekstem i rozpracowujemy to.
Daniel: Właściwie to główny udział ma w tym Jędrzej, który wymyśla tekst i opracowuje melodię, ale nieliczne kawałki powstały podczas jam session.

A jakie wydarzenie uważacie za swój dotychczasowy największy muzyczny sukces?
Jędrek: Rock N Fest?
Daniel: Największy sukces jest chyba taki, że wyklarował nam się wreszcie trzyosobowy skład... :) Zespół urodzony w bólach, mimo, że matką był przypadek...

(śmiech) No to co było z tym Rock N Fest'em? :)
Daniel: Rock N Fest był najbardziej nagłośnioną imprezą, na jakiej mieliśmy okazję zagrać. Najlepsza oprawa i reklama.
Jędrek: Ja powiem od siebie tak - Rock N Fest to mój debiut w roli frontmana. Tak jak Daniel mówi - największa impreza, na jakiej graliśmy i najlepiej wypromowana. Uważam, że to był koncert z największą ilością powera. Poczwórny bis!
Daniel: I nie w żadnym pubie czy na ulicy, a w Wojewódzkim Ośrodku Animacji i Kultury.
Jędrek: Ale jeśli mówimy o sukcesach - w tym miesiącu zamknęliśmy naszą 9 kawałkową płytę, której premiera będzie miała miejsce na koncercie 7. kwietnia w Pubie Kotłownia [w Białymstoku – przyp. red.]. Piosenki na nią zbieraliśmy przez 3 lata, po drodze rezygnując z wielu, które po prostu z biegiem czasu przestały być atrakcyjne dla nas samych. Z tych 9. kawałków skleiliśmy album o tytule "To Killin' Someone...". Kto wie, może kiedyś ktoś go będzie chciał wydać. :)

A o czym teraz marzycie? :)
Konrad: Sex, drugs & rock'n'roll! :)
Daniel: Tak jak kolega...
Jędrek: Ja tam w sumie miałem dziś zawahanie psychiczne. Myślałem przez chwilę, że gram na gitarze tylko dla "sławy" i chciałem to rzucić w cholerę... :) Ale pojechałem do sali prób i stwierdziłem, że nie - że jednak chcę po prostu grać na gitarze. Nieważne, czy będę z tego powodu bardziej rozpoznawalny. Ja marzę o tym! Nie o "sex & drugs & rock'n'roll" - o tym, żeby nigdy nie zabrakło mi motywacji do grania! :)

Chyba się starzejesz... (śmiech)
Jędrek: Szczególnie, że jak sama zauważyłaś, mam przecudowną dziewczynę i nie potrzebuję się "wyszaleć", żeby być szczęśliwym. ;)

O Ty cwaniaku, mówisz tak, bo wiesz, że ona przeczyta wywiad! (śmiech)
Jędrek: Może się starzeję, who knows. :)
Konrad: On zawsze był jakiś starszy od wszystkich...

A tak poważnie – to piękne – grać po prostu z pasji, wszystkim Wam tego życzę! Chłopaki, powiedzcie jeszcze, jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
Jędrek: Niedziela (6.03) - 18.30 koncert w Hary Pub, 7 kwietnia - premiera płyty w Pubie Kotłownia (oba w Białymstoku – przyp. red.). I przy okazji bonus coverów.
Daniel: Skończyć studia i założyć kochającą się pełną ciepła rodzinę z kobietą mojego życia.

Daniel, tego się po Tobie nie spodziewałam!
Jędrek: Martyna nie słuchaj...  (smiech). A z planów, to mamy jeszcze dwa kawałki, nad którymi pracujemy aktualnie. Mogę zdradzić tylko tyle, że jeden z nich to nasz "hymn", a dwa wersy z refrenu będą napędzały wszystkich: "Turn the music, loud as hell. What you hear is ByTheWay!".

To pytanie zawsze zadaję na koniec MocnoMuzycznych wywiadów – czego mogę Wam życzyć?
Daniel: Szczęścia i braku nudy. Pieniędzmi też nie pogardzę.
Konrad: Za to my życzymy Tobie miłego układania wywiadu z naszych jakże składnych wypowiedzi. :)

- - - - - 

Posłuchaj ByTheWay! -> KLIK!









Kilka słów od ByTheWay:

                                                          Daniel (perkusja):
"Nazywam się Daniel Olender, choć znajomi mówią na mnie Ubung. Jestem perkusistą w zespole ByTheWay... Mam dwadzieścia jeden lat i studiuję na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku. Moją pasją jest również myślistwo, na polowania wybieram się równie chętnie jak na koncerty. Uwielbiam także czytać, zwłaszcza literaturę faktu. Kocham piękne kobiety, mógłbym śmiało nazwać siebie kustoszem kobiecej urody. Wolne chwile spędzam z osobami mi najbliższymi, które zawsze poprawiają mi humor i wesoło dokazują. Z chłopakami gram od ponad roku i stało się to moją prawdziwą pasją. Jest to świetna droga do poznania innych osób z każdej możliwej strony. Zespół jest jak drużyna, jak "Kompania Braci", zawsze znajdujemy wyjście z kłopotów oraz pokonujemy przeciwności losu. Dlaczego granie w zespole stało się moja pasją? Odpowiedz jest prosta - Jędrek i Konrad dokonali tego cudu na 
                                                                           moich własnych oczach".
Konrad (bas):
"Hej, jestem Konrad. W celu uniknięcia nauki chwytam się różnych zajęć i projektów jak tonący brzytwy. ;) Trzeba

przyznać, że wolę już nawet pograć na basie niż usiąść do książek. ;) A teraz już całkiem serio. W muzyce potrafię odnaleźć prawdziwą pasję. To uczucie, gdy stworzysz piosenkę tak chwytliwą, że ludzie śpiewają razem z Tobą pod sceną jest niesamowite. Uwielbiam koncertować, ale same próby i nagrania sprawiają mi również niemałą frajdę. Oczywiście nic nie dzieje się samo, dlatego potrzebowaliśmy mnóstwa czasu, pieniędzy, motywacji, ale przede wszystkim serca, aby dojść do tego, gdzie teraz jesteśmy. Założenie ByTheWay to zdecydowanie najlepsza decyzja w moim życiu".

Jędrek (gitara + wokal):
"Przedstawiam się zawsze jako Jędrek, mimo że Jędrzej brzmi trochę 'poważniej', dlatego tutaj również użyję mojej ulubionej formy imienia. Także jak już wspomniałem, mówią mi Jędrek. ;) Kiedyś ktoś nazwał mnie 'człowiekiem o 100 obliczach', ile jest w tym prawdy? – nie mnie oceniać. Niemniej jednak lubię robić dużo rzeczy i zawsze mieć wszystko (i najlepiej wszystkich) pod kontrolą. ;) Gdy z Konradem zakładaliśmy ByTheWay już dobre 3 lata temu, mieliśmy wrażenie, że świetnie gramy na swoich instrumentach… Bullshit – czas wszystko zweryfikował. :) Teraz z każdym dniem chcę stawać się coraz lepszy i budować swoją muzyczną wartość. Rozwijać się jako gitarzysta, jak również wokalista. Moją pasją, poza graniem w zespole, jest realizacja dźwięku. Mam swoje 'mini studio' (nadal jeszcze amatorskie ;) ), w którym prowadzę czasem nagrania różnych kapel (włączając w to oczywiście ByTheWay ;) ). Poza tym: nie lubię kawy, mój ulubiony napój to zimna Mirinda, a każdą wolną chwilę spędzam z moją ukochaną kobietą. :) "




________


The Black Sheep: „Występując przed ludźmi
chcemy opowiedzieć im o sobie”

Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. W przypadku członków zespołu The Black Sheep, to powiedzenie zdecydowanie się potwierdza. Mimo, że każdy z tej piątki muzyków jest inny, łączy ich wspólna pasja. Jak sami twierdzą: “różnice czasem utrudniają, a czasem inspirują”, ale muzyka powoduje, że są zgrani – w życiu i na scenie

 

The Black Sheep, fot. źródło: fanpage zespołu

Martyna Janekowicz (MocnoMuzyczni): Miałam taką scenę: patrzę – nowa wiadomość w skrzynce odbiorczej, od zespołu The Black Sheep. Muszę przyznać, że sądziłam, że jesteście fanami metalu – jakoś tak mi się skojarzyła Wasza nazwa. :) Okazało się jednak, że jesteście „fajne chłopaki”, co śpiewają skoczne kawałki! Kto „stoi” za Waszą nazwą?
The Black Sheep: Jeśli chodzi o nazwę zespołu, to mieliśmy z nią dużo problemów. Każdy z nas jest inny, ma inne upodobania muzyczne, czasem i światopoglądowe. Ciężko było wybrać nazwę, która nas jakoś połączy. Pewnego wieczoru spotkaliśmy się i Janek-basista dał taką propozycję. Nie wiemy jaki wpływ miało to, że mieszka w miejscowości o nazwie Baranki... :) Ale spodobała nam się, bo każdy z nas czuje się trochę taką „czarną owcą” w swoim otoczeniu.

Hmm, ale chyba muzycznie nie jesteście „czarnymi owcami”… :) Nie bez powodu wspomniałam na początku, że gracie skoczną muzykę. Noga sama podryguje, gdy się Was słucha! Od razu zajęliście się tworzeniem własnych kawałków?
 
Tak. Bardzo zależało nam na wyrażaniu siebie. Występując przed ludźmi chcemy opowiedzieć im o sobie – pokazać, jak widzimy świat, co nas trapi, kim naprawdę jesteśmy... Przez muzykę tak naprawdę uczymy się samych siebie. Kiedy stajesz przed ludźmi i zaczynasz grać, musisz być sobą. Każdy fałsz jest demaskowany przez oczy, które się w ciebie wpatrują. Piosenka Lady pokazuje właśnie jakąś część nas. Miło słyszeć, że noga podryguje. :) Inne utwory mają już nieco odmienny charakter. Gramy dość różnorodnie.

Nie sądzicie, że wybraliście nieco trudniejszą - odważniejszą drogę, decydując się od razu na pokazywanie swojej twórczości? 
Chyba zależy od podejścia. Słyszałem o takim zespole, który coveruje muzykę Pink Floyd. Nie pamiętam nazwy... Ich celem jest jak największe zbliżenie się do oryginału. To też sztuka. Naszym celem jest po prostu własny przekaz. Stąd ta droga. Traktujemy muzykę na serio. Staramy się robić to, co robimy, jak najlepiej. Każdy z nas studiował, bądź studiuje, lecz to bardziej epizod w naszym życiu... :)

Rzeczywiście, zależy jak na to spojrzeć – maksymalne zbliżenie się do oryginału też jest nie lada sztuką. Czyli Waszym celem i – jak przypuszczam – największym marzeniem, jest granie – połączenie pasji z zarobkiem?

Dokładnie tak. Nie ma chyba nic lepszego niż realizowanie się i możliwość utrzymania.

Cofnijmy się teraz kilka lat wstecz, do początków Waszej działalności. Jak zeszły się Wasze drogi? 
Łukasz Prokopowicz - The Black Sheep: Trzeba się więc cofnąć dość znacznie... :) Ja z Marcinem, Jankiem i Adrianem poznaliśmy się jeszcze w liceum. Graliśmy razem w Miejskiej Orkiestrze Dętej. Bardzo miło wspominamy ten okres. Dużo rozmawialiśmy o muzyce i zaprzyjaźniliśmy się. A Michał z Marcinem to koledzy z podwórka, znają się od dziecka. Więc już w liceum pojawił się plan, by zacząć razem grać. Ja wtedy zacząłem grać na gitarze, Janek na basiqe po skończeniu licem. Adrian grał na pianinie od małego, a Marcin zaczął grać wraz z wstąpieniem do orkiestry, bo tam właśnie grał na perkusji. Aha, to może powiem jeszcze, że Adrian grał na klarnecie a Janek na tubie. Ja na instrumentach perkusyjnych.

A więc znacie się już długo! Jak łyse... owce! :) 
Dokładnie tak! :) To jest chyba podstawą naszego zespołu – dobrze się znamy i lubimy ze sobą przebywać. Trudno tworzyć muzykę w złej atmosferze. Zauważyliśmy, że sporo młodych zespołów, nawet po wydaniu studyjnych albumów, nagle się rozpada. Może to właśnie z tego powodu, że tych ludzi nic nie łączy.


The Black Sheep, fot. źródło: fanpage zespołu



Ciężko tworzyć coś wspólnie, kiedy nie ma się wspólnego punktu wyjścia – w postaci dobrych relacji. No właśnie, ale w związku z tym tematem – mówiliście na początku, że się od siebie różnicie. Przeciwieństwa się przyciągają, a muzyka łączy Was na tyle, ze tworzycie zgrany zespół? :) 

Staramy się być otwarci. Akceptujemy te różnice. Łączy nas pasja do muzyki, do rozwoju umiejętności. Różnice czasem utrudniają, a czasem inspirują. Chyba wszystko opiera się na wzajemnym szacunku. Ale jest dokładnie tak, jak mówisz... Muzyka i podejście do życia powoduje to, że jesteśmy zgrani.




Muszę Wam zdradzić, że mam wielkie szczęście, bo kolejny raz zgłosił się do nas zespół, który skradł moje muzyczne serducho. Jak powstają Wasze-autorskie kawałki? 
Bardzo nam miło. Mamy nadzieję, że kolejne utwory tylko to utwierdzą! :) Najczęściej jest tak, że Michał i Łukasz przynoszą na próbę swoje pomysły i później razem nad nimi pracujemy. Często jest tak, że ostateczna wersja mocno różni się od samej koncepcji... Każdy dokłada swoje pomysły, dyskutujemy, układamy na nowo. Czasami utwór powstaje w kilkadziesiąt minut (tak, jak Lady), a czasem myślimy nad nim parę miesięcy. Najlepsze jest to, że nigdy nie wiemy co z tego wyjdzie! :)

Skąd czerpiecie pomysły? Macie jakąś swoją muzyczną inspirację? 
Hmm... Nie mamy wspólnych inspiracji. Wszyscy słuchamy bardzo różnorodnej muzyki.

A teraz, Chłopaki, zdradźcie... kim jest ta Lady z Waszej piosenki? 
Dobre pytanie. :) Michał często jeździ „dwójką”. Podczas którejś takiej podróży wymarzył sobie tę historię... Ciężko o taką przygodę w realnym świecie. Dziewczynę z książką w autobusie to ze świecą szukać! (żart oczywiście :) ).

A już myślałam, że usłyszę teraz, że ta historia była prawdziwa! 
Niestety... Takko Hemingway w jednym z utworów powiedział, że smak naszego życia, to wygazowane piwo, a romanse ustępują wszystkim harlekinom :)

Wiem, że w planach macie nagrywanie kolejnych piosenek. Opowiecie trochę o nich? 
Najgorzej, że nie potrafimy rozmawiać o swoich utworach. :) Hmm... Skończyliśmy nagrywanie jednego z naszych najnowszych utworów. Wszystko robimy we własnym zakresie w sali prób. Najnowszy utwór będzie o trudach w połączeniu miłości, pasji i życia codziennego. To tak w skrócie. :) Będzie miał bardziej rockowy charakter.

Kiedy więc piosenki ujrzą światło dzienne? 
Chcemy też nagrać nasze starsze utwory, które wykonujemy na koncertach. Będzie wśród nich bunt wobec rzeczywistości, tęsknota za miłością, ból niespełnienia, poszukiwanie własnego ja, czyli nasza codzienność w pigułce. Myślimy, że za miesiąc powinniśmy coś pokazać. Tak jak wspominaliśmy, wszystko robimy sami, a dopiero się uczymy.

A więc na koniec standardowe, MocnoMuzyczne pytanie: czego mogę Wam życzyć? 
Mamy wszystko czego nam potrzeba. Możesz jedynie życzyć nam, abyś po zakupieniu naszej płyty mogła przyjść posłuchać jej na żywo w Krakowie. :)

Świetne życzenia, dokładnie tego sobie i Wam życzę. A ponadto dużo pozytywnej energii i wspaniałych pomysłów na kolejne kawałki!

 
 

Posłuchaj The Black Sheep!

 -> KLIK! 
 








_ _ _ _ _

Kilka słów od członków zespołu The Black Sheep...

Michał Podgórski (wokal):  
“Moim sekretem jest ciasto. Na co dzień cenię sobie ciszę oraz spokój, a w chwilach uniesienia szaleję na scenach koncertowych”. Wokalista samouk (nigdy niestety nie przekroczył nawet progu szkoły muzycznej ), efekt brzmienia w głównej mierze wypracował metodą prób i błędów. Gitarzysta amator, gdzie gitara służy mu głównie do komponowania utworów dla The Black Sheep oraz do pracy z głosem. “Zespół traktuję jak rodzinę, wierząc, że do sukcesu nie dochodzi się jednostkowo, a ciężką pracą wszystkich jej członków”. Zawsze stara się porwać tłumy, które przychodzą na ich koncerty, a on sam stara się być coraz lepszy w tym, co robi. Inspiracji szuka w muzyce, która wychodzi spod jego palców - i to w głównej mierze odpowiada za niekiedy proste, a niekiedy skomplikowane aranżacje. Jego teksty w głównej mierze opowiadają o miłości, gdyż - jak sam twierdzi - “Miłości we mnie jest wiele i chcę podzielić się nią ze światem. To w końcu ona jest tym, co łączy ludzi na całe lata, jak i życie."


Marcin Mickiewicz (perkusja):  
“No taki tam normalny chłopak, który trochę gra na bębnach. Jestem zwykłym człowiekiem, któremu spodobało się granie na perkusji. Ta pasja przerodziła się po 5-6 latach w pracę zarówno na scenach z różnymi artystami, jak i w Domu Kultury, w którym właśnie jestem instruktorem tego instrumentu. Za dużych osiągnięć nie mam (jak na razie ), lecz dalej prężnie rozwijam się w tym, co robię i celuję w swoim życiu, aby się z tego utrzymywać. :) Jestem współzałożycielem zespołu The Black Sheep, z którym w jakiś sposób się utożsamiam. Dużo czasu poświęcam zespołowi, wierząc, że ktoś polubi i doceni naszą twórczość.”



Adrian (Andru$) Janowicz (instrumenty klawiszowe): 
“Andru$ to po prostu człowiek orkiestrant. Swoja przygodę z muzyką rozpoczął w wieku 7 lat, kiedy to rodzice posłali go do szkoły muzycznej. Tam się wszystko zaczęło. Andruś to człowiek rodzinny, ciepły i wesoły. Dużo zawdzięcza miejskiej orkiestrze dętej, w której to nauczył się - jak sam mówi 'życia'. Oswoił grę na klarnecie w stopniu go zadowalającym. Interesuje się w zasadzie każdą muzyką. W każdej muzyce można znaleźć coś dla siebie - jak mówi. Szczególnie jednak sympatyzuje z jazzem i rockiem. Muzyka i kultura Białorusi zajmuje w jego życiu okazałe miejsce. Często jest dla niego inspiracją. W zespole The Black Sheep gra na klawiszu. Bardzo często szukając ciekawych brzmień, aby te jak najlepiej się wkomponowały w zespół. Andruś jest osobą, która zawsze ma swoje zdanie i jest stanowcza. Z polskiej muzyki najbardziej lubi słuchać Happysad, Hey, różnego rodzaju big bandy jazzowe.”



Janek Trusiuk (gitara basowa):   “Moja prawdziwa przygoda z muzyką zaczęła się w liceum od wstąpienia do orkiestry dętej, gdzie byłem tubistą. Dalsza gra i słuchanie różnych gatunków muzyki ukierunkowała mnie w stronę gry na gitarze. Grałem w zespole Talking Stories, a teraz gram w The Black Sheep. Mam nadzieję, że nasza muzyka trafi do szerokiego grona słuchaczy.”



Łukasz Prokopowicz (gitara elektryczna): “Jeśli miałbym spojrzeć w przeszłość, to mógłbym nazwać siebie kimś bardzo zagubionym. Pozostawałem w próżni, bez celów i marzeń. Pierwszym instrumentem, który zaczął mnie kształtować była perkusja. Zacząłem ćwiczyć i bardzo to polubiłem. Gdzieś w połowie liceum nastąpił jednak przełom. Obejrzałem It Might Get Loud i chęć nauki gry na gitarze nie dawała mi spokoju. Poszedłem do dobrego nauczyciela, który powiedział mi od czego zacząć i przeprowadził mnie przez podstawowe zagadnienia. Od tamtego czasu minęły cztery lata. Gitara pomaga mi wyrazić emocje, niesie ze sobą wiele trudów, ale też satysfakcji. To, co robimy z The Black Sheep nie nazwałbym hobby. Hobby to coś, co robi się dodatkowo. Mianem hobby określiłbym studia, które niedługo ukończę. :) “







_____



Soul Eyes: “Każdy utwór powstaje z osobistych

przeżyć”



Jaki jest sposób na idealne dobranie w duecie? “Czytanie sobie z muzycznych dusz” - odpowiada duet Soul Eyes. Grają ze sobą około roku i oprócz jazzowo- bluesowych coverów, stawiają na autorską twórczość – taką, która powstaje z własnych przeżyć i pochodzi prosto z serca. Bo – jak twierdzą – życie jest największą inspiracją

Żródło: souleyes.pl

Martyna Janekowicz (MocnoMuzyczni): Nie mogę o to nie zapytać. Jesteście dla siebie nawzajem Soul Eyes?  

Dominika Szcześniak: Wiesz co, zależy w jakim aspekcie. :) Jeżeli chodzi o muzykę, to myślę, że się w tym wypełniamy – więc „czytamy” nawzajem ze swoich muzycznych dusz.

Adam Starowicz: Nie jesteśmy parą, ale świetnie się rozumiemy muzycznie i poza-muzycznie.




Pytam, bo bardzo spodobała mi się Wasza nazwa. Skąd więc się wzięła? 
Adam: Ooo to długa historia, a w zasadzie długie godziny spędzone nad myśleniem nad nazwą... Myślę, że świetnie oddaje ona nasze podejście do muzyki i to, co razem tworzymy. 
Dominika: Dokładnie, jednak na pewno soul był początkowym fundamentem w nazwie. 
Adam: Ta nazwa jest wynikiem wielu innych kombinacji słownych, które wcześniej przychodziły nam wspólnie na myśl. 
Dominika: ...I po dłuższej analizie, „Eyes” było tak jakby odzwierciedleniem nazwy dźwięków, który powstają w procesie tworzenia. :)

Gracie ze sobą około roku. Jak nawiązała się Wasza muzyczna współpraca? 
Dominika: Poszukiwałam pianisty, z którym mogłabym współpracować. W związku z tym, wrzuciłam na spontanie ogłoszenie... i napisał Adam. Okazało się, że jest z Olsztyna, ale często bywa w Warszawie. Spotkaliśmy się w związku z tym i od razu coś zagrało między nami. Często jest tak, że poznajesz kogoś i czujesz, ze ta osoba nadaje na tych samych falach co Ty. I tak umówilismy się na następne spotkanie i zaczęliśmy opracowywać swoje kawałki, ale również covery. Wkrótce okazało się, że pianista to nie tylko pianista... ale również kontrabasista! :) I tak oto mogliśmy poszerzyć naszą twórczość o dodatkowy instrument. :) Tak powstały pierwsze kawałki i aranżacje do coverów. 

Na Waszej stronie internetowej zamieściliście kilka piosenek – znajduje się tam tylko jeden cover, a reszta to Wasza autorska twórczość. Od razu obraliście swoją, Soul Eyes-ową drogę? 
Adam: W zasadzie większość naszych utworów to piosenki autorskie Dominiki. Ona już wcześniej miała je napisane, a kiedy się spotkaliśmy, tylko je wspólnie przearanżowaliśmy. Na każdej próbie powstają jednak nowe pomysły, gramy także dużo coverów, ale rzadko w oryginalnych aranżacjach, często są to utwory nie do poznania. Ostatnio byliśmy w studiu i nagrywaliśmy utwór „Wolność” z repertuaru Marka Grechuty, w wersji funkowej, czyli zupełnie odbiegającej od oryginału.

Zadając poprzednie pytanie miałam na myśli, że często młode zespoły zaczynają od coverowania, by w taki sposób spróbować zaistnieć na rynku muzycznym. Wy niemalże od razu pokazujecie swoją twórczość! Skąd się biorą pomysły na Wasze autorskie kawałki? Skąd czerpiecie inspiracje? 
Dominika: Myślę, że z życia po prostu. Każdy ma potrzebę wyrażenia siebie, swoich uczuć... Każdy utwór powstaje z osobistych przeżyć. Czasem jest to chwila, kiedy siedzisz na ławce w parku i poddajesz się refleksji. I zainspirować może człowiek, który biegnie – dostrzegasz w nim cząstkę siebie. Tak między innymi kształtuje się nasz kolejny kawałek "The Song". Czasem może być to chwila w deszczu z ukochaną osobą, gdy przemoknięcie w deszczu z tą osobą daje wiele radości! Kochając możesz z tą osobą moknąć, marznąć, iść przez ciemną uliczkę... Nawiązuje do tego nasz utwór "Chodź ze mną". Życie jest naszą największą inspiracją i nasze codzienne uczucia. Covery jak najbardziej – również lubujemy się nich, ale nie ograniczamy się tylko do nich. Może wynika to z dużej potrzeby wyrażania siebie... :)

Źródło: souleyes.pl
Zostańmy więc przy Waszej autorskiej muzyce. Czym ona jest dla Was? Czy macie jakieś motto, ideę, którą chcecie przekazać swoją twórczością?
Dominika: Autorska muzyka... Dla mnie jest podążaniem za tym, co serce podpowiada. 
Adam: Dla mnie każdy utwór jest jakąś historią. Każdy, nawet najprostszy, o czymś opowiada. Każdy akord, a nawet dźwięk, można by było przedstawić za pomocą jakiegoś koloru. Utwory autorskie to wyrażenie siebie, swoich uczuć, tego co nas w danej chwili otacza, co dzieje się w naszym życiu.

Muszę powiedzieć, że Wasze piosenki są mocno muzyczne! Łatwo wpadają w ucho i już po chwili nuciłam fragment jednej z nich: “kręcę, kręcę, kręcę, kręcę się…”! 
Adam: (śmiech) Bardzo nas to cieszy! :) Ta piosenka też ma historię powstania. Jak to Dominika zawsze opowiada na koncertach, czasami w życiu się kręcimy, nie możemy usiedzieć w jednym miejscu, często coś zmieniamy... Myślę, że do nas obojga pasuje ta piosenka. 
Dominika: (śmiech) Dokładnie. To prawda, utwór „Kręcę się” daje się zapamiętać i pozostaje w głowie. Myślę, ze jest bardzo życiowy. :)

Koncertujecie z własnym repertuarem. Jaki macie odbiór? 
Dominika: Przeplatamy nasze utwory z coverami. Spotykamy się pozytywnymi reakcjami publiczności. :) 
Adam: Często jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, zwłaszcza kiedy ktoś z publiczności wstaje i zaczyna tańczyć w rytm naszej muzyki, a za nim kolejne osoby!

Zdradźcie więc, jakie są Wasze muzyczne plany na najbliższy czas? 
Adam: Najbliższy koncert - 6.11 w Lublinie. 
Dominika: Myślę, że w planach mamy dalszy rozwój muzyczny, tworzenie, aranżowanie i koncertowanie! :)

Źródło: souleyes.pl

Muzyka to jeszcze pasja, czy już sposób na życie?
Adam: Dla mnie jedno i drugie. :)

Dominika: Muzyka jest częścią mnie, bez której czuję się niepełnym człowiekiem. Więc również sposobem na życie. :)

Adam: Ja oprócz grania w zespołach jestem od niedawna nauczycielem w szkole muzycznej, więc muzyka wypełnia cały mój czas, z czego bardzo się cieszę. :)




I na koniec – standardowe-życzeniowe pytanie: czego mogę Wam życzyć?  
Dominika: Wielu inspiracji do dalszej twórczości, siły do pokonywaniu przeciwności i wielu nowych miejsc do koncertowania! :) 
Adam: Ja myślę, że oboje chcielibyśmy żeby ten projekt rozwinął się jeszcze bardziej, żebyśmy grali jeszcze więcej koncertów i mogli pokazać swoją muzykę jak największej liczbie ludzi. :)

Tego wiec Wam życzę! Wielu wielu wspaniałych koncertów i fantastycznego odbioru :) … i do zobaczenia w Krakowie.

_ _ _ _ _

Źródło: souleyes.pl
Z: souleyes.pl
Dominika Szcześniak - "Wokalistka, gitarzystka, kompozytorka.Współpracowała z zespołami jako autorka tekstów oraz wokalistka. Swoją przygodę z muzyką rozpoczęła w wieku 14 lat, wydając swój singiel „Nie jesteś sam”, emitowany w rozgłośniach radiowych. Działająca aktywnie w akcjach charytatywnych m.in. brała udział w przedsięwzięciu na rzecz walki z trądem komponując hymn „Podaj mi swoją dłoń”. W swoim dorobku muzycznym ma współpracę z wieloma zespołami m.in. z Shortwave Trio, który osiągał wysokie notowania w konkursach radiowych. Z zamiłowania pasjonatka teatru. Współpracowała z teatrem Hakuna Matata w Lublinie, gdzie oprócz gry aktorskiej, tworzyła teksty i muzykę do spektakli. Nieustannie poszerzając swoją pasję uczy się gry na ukulele, pianinie oraz masteringu w domowym studio".







Adam Starowicz - "Kontrabasista, pianista, gry na fortepianie ukończywszy następnie I stopień Państwowej Szkoły Muzycznej im. F. Chopina w Olsztynie na tym samym instrumencie oraz II stopień na kontrabasie. Edukację muzyczną kontynuował na Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu w Zakładzie Muzyki Jazzowej, którą ukończył w 2011 r. w klasie kontrabasu pod kierunkiem Ad. II st. Jacka Niedzieli-Meiry. Na swoim koncie ma występy z wieloma artystami polskiej sceny muzycznej. Współpracował na stałę m.in. z zespołem Marcin Fic Quintet, z którym zagrał wiele koncertów, a także brał udział w konkursie Tarnów Jazz Contest. Związazny jest z formacją blueSIDE wykonującą muzykę jazzową, zespołem House of Jazz, który jak sama nazwa wskazuje wykonuje utwory z pogranicza house'u i jazzu, a także grupą Paul Shevskee Supergroup stawiającą na nieco bardziej elektroniczne brzmienia"

Posłuchaj Soul Eyes! ->


____________
 

Mist: "Gramy z serca i szukamy swojej drogi"

Zaczęło się od duetu. Dziś zespół Mist tworzą cztery instrumenty – gitara, kontrabas, perkusja i... wokal – bo, jak sami podkreślają, to ich wokalistka "gra pierwsze skrzypce" i jest najmocniejszym elementem. Wdarli się na scenę muzyczną z projektem "Tribute to Amy Winehouse", teraz poszukują swojej, Mist-owej drogi

Mist

Martyna Janekowicz (MocnoMuzyczni): Dlaczego MIST? Mist-ycznie? Mist-rzowsko? Czy może z angielskiego słowa – mgła? 
Michał Herman: Mateusz – odbijam do Ciebie. :)
Mateusz Żurowski: Jeśli chodzi o słowo Mist – szukaliśmy chwytliwego słowa, które będzie krótkie i jednocześnie neutralne. Mgła to ładne słowo. Szybko padło na nią. Nie ma głębszego sensu. :)

Och, a ja myślałam, że to jakieś ukryte przesłanie!
Mateusz: Jest pewne ukryte znaczenie, ale jest tak ukryte, że sami nie wiemy o co chodzi!

Skoro pierwsze pytanie pozostało niedopowiedzeniem, mam nadzieję, że drugie nie będzie zagadką. Gracie razem dopiero kilka miesięcy. Jak się zeszły wasze drogi?
Michał: Ja z Mateuszem poznałem się podczas warszawskich spotkań grupy Warsaw Jamming. Zebranej głównie przez Facebook'a grupy ludzi, którzy chcieli grać jam session w Warszawie.
Mateusz: Ja z Moniką poznałem się, jak szukałem odpowiedniej wokalistki do grania w duo. Tak się stało, że w dwóch dziedzinach życia się połączyło.

Waszym pierwszym projektem muzycznym został "Tribute to Amy Winehouse". Jak się narodził? 
Michał: Naszym założeniem zespołowym było to, żeby na początek zaaranżować materiał coverowy – jako sposób zgrania zespołu oraz żeby móc wyjść grać do ludzi coś, co znają. 
Mateusz: To nasz pierwszy wspólny projekt i powstał z miłości do Amy. Zaczęło się od pomysłu w duo, a w chwili obecnej zespół składa się już z 4 osób. Chcieliśmy zrobić seta coverów, a Amy była doskonała na seta tematycznego. Docelowo jesteśmy jednak skupieni na własnym materiale, bo w międzyczasie robimy już swoje rzeczy i niedługo zaczniemy je wplatać w seta Amy. 
Michał: Ponieważ nie celujemy w to, żeby zostać cover bandem. Tribute to bardziej materiał na rozgrzewkę oraz rozpęd. Mając coverowy set na koncert zaczynamy się skupiać na własnym materiale.



Amy tworzyła trudną, bardzo osobistą i emocjonalną muzykę. Jak się w niej odnajdujecie? Co było w tym najtrudniejsze? To chyba pytanie głównie do Moniki, bo to ona wyśpiewuje słowa Amy.       
Monika: Utwory Amy są rzeczywiście trudne muzycznie, ale moim skromnym zdaniem jeszcze trudniej jest właściwie zinterpretować teksty, które są osobiste, bo opisywała ona w nich konkretne sytuacje. Cały album "Back To Black" jest przecież opisem relacji Amy z Blakiem, dlatego trudno jest znaleźć siebie w tych piosenkach. Ale po tych 3 miesiącach wydaje mi się, że już trochę mi to wychodzi. :)

Czy Wasz własny materiał będzie zainspirowany muzyką Amy?
Mateusz: Na pewno będzie słychać jej duże wpływy, w końcu nie bez powodu wybraliśmy taką artystkę na pierwszy set live. Naturalnie podoba nam się jej muzyka. 
Michał: Podejrzewam, że będzie można usłyszeć trochę wpływy stylowe. Przynajmniej na początku, bo przy takiej muzyce się wspólnie zgraliśmy. Natomiast nie będziemy wzorować się na konkretnych utworach czy motywach muzycznych. Mamy ambicje być zespołem twórczym, a nie odtwórczym.

Jaka jest myśl przewodnia Mist? Co jest wyjątkowego w Waszej czwórce i tworzonej muzyce? :)
Mateusz: Ciężko odpowiedzieć na te pytania. Myśl przewodnia, jaka w chwili obecnej wisi w powietrzu, to ciężka praca i przygotowania do dwóch dużych przedsięwzięć, które czekają nas w listopadzie.
Monika: Jeśli chodzi o tę wyjątkowość – to wszystko! Jesteśmy sobą, nie próbujemy nic kopiować, gramy z serca i szukamy swojej drogi. Nawet jeśli będzie do czegoś lub kogoś podobna, będzie nasza, więc wyjątkowa.

Jaka jest więc Wasza – Mist-owa droga? Jesteście w trakcie tworzenia materiału, czy już może coś powstało?
Michał: Patrząc na kierunki, w jakie idziemy robiąc obecnie aranże utworów, sądzę że pójdziemy w stronę muzyki śpiewnej z dużą dozą akustyczności. Nie wykorzystujemy w naszych aranżach modnych ostatnio efektów, czy elektroniki. Polegamy bardziej na brzmieniu instrumentów, jako takich. Podobnie z wokalem – Monika jest utalentowaną wokalistką i potrafi bardzo dobrze brzmieć czystym wokalem bez dodatków.


Mist
Zauważyłam, że do tej pory stosowaliście minimalizm, jeśli chodzi o aranże. Głównym "instrumentem" – przynajmniej dopóki była gitara i kontrabas – był tak naprawdę głos Moniki. Teraz, kiedy dołącza do Was perkusja, to się zmieni? 
Mateusz: Po części na pewno tak, jednak dalej pozostajemy w ciasnej, wokalnej konwencji z ekspozycją wokalu.


A teraz odrobinę "prywaty". Każde z Was jest zupełnie inne – Monika jest zootechnikiem, Kamil prawnikiem, Michał układa kostkę rubika, a Mateusz lubi mieć wiedzę na każdy temat. A co Was łączy oprócz "przymusowych" prób? :)
Michał: Sądzę, że głównie łączy nas pasja do muzyki i chęć wspólnego stworzenia czegoś, co inni ludzie będą słuchali z przyjemnością i będą chcieli do tego wracać.
Mateusz: Miłość do muzyki to za mało? To całe życie! :) A przynajmniej moje.

Absolutnie nie za mało! To najważniejsze. Zdradźcie, jakie są Wasze plany muzyczne w najbliższej przyszłości.
Mateusz: W najbliższej przyszłości skupiamy się na wymasterowaniu seta z nowym perkusistą. W październiku mamy jeszcze dwa koncerty w mniejszym składzie, jednak już w listopadzie pierwsza część będzie stała pod znakiem nagrań albumu LIVE w radio, a druga połowa, to nagrania dla instytutu audiowizualnego TVP – ale o tym już niedługo na naszym fanpage. :)
Monika: Jeśli chodzi o dłuższa perspektywę – na pewno chcemy zacząć wplatać i aranżować nasze własne utwory na pełny skład i grać live. Dalej? Złożyć całego seta z własnymi utworami, nagrać singla, EP, long playa... a dalej to już marzenia. :)

To na koniec - czego mogę Wam życzyć?
Mateusz: Naszego krążka na Twojej półce w kategorii ulubione! :)

A więc życzę Wam tego oraz wielu sukcesów!

_ _ _ _


Michał Herman (KONTRABAS) 
"Swoją przygodę muzyczną zacząłem dosyć typowo od gitary klasycznej - chciałem móc grać szanty przy ogniskach. Następnie była na krótką chwilę gitara elektryczna. Potem skierowałem się ku gitarze basowej, aby przy niej pozostać. Obecnie rozszerzam instrumentarium o kontrabas. Zdarzyło mi się grać w kilku zespołach ocierając się o różne style muzyczne: od grania akustycznego, przez blues i indie rock, aż po progresywny metal. Granie traktuję głównie jako pasję pozwalającą mi się realizować oraz umożliwiającą poznanie ciekawych ludzi. Z innych zainteresowań: układanki logiczne (kostka Rubika), dobry film, nowinki techniczne - szczególnie geekowe gadżety."


 
Monika Dropik (WOKAL)
"Śpiewanie jest nierozłącznym elementem mojego życia od bardzo dawna. Zaczęło się od szkolnych przedstawień, później pojawiły się zespoły wokalne i występy solowe. Miałam okazję pojawić się na wielu wspaniałych scenach i występować z fantastycznymi muzykami. Stała współpraca z "żywym" instrumentem zaczęła się dopiero kiedy przeprowadziłam się do Warszawy i szukając gitarzysty do wspólnego grania poznałam Mateusza. Oprócz zajmowania się muzyką studiuję zootechnikę, dlatego też moje główne zainteresowania oscylują wokół zwierząt."


  
Mateusz Żurowski (GITARA)

"Muzyką zajmuję się od blisko 10-ciu lat. Pierwszy raz po gitarę sięgnąłem w wieku 13 lat, no i tak już zostało. Dokładnie 5 lat temu w mojej głowie powstał pomysł stworzenia Warszawskiego Stowarzyszenia Jammingowego. Dwa lata później, czyli w roku 2012 wszystko doszło do skutku - powstało Warsaw Jammin. Za sprawą tego przedsięwzięcia udało mi się poznać bardzo dużą ilość niezwykłych muzyków. Latem tego roku postanowiliśmy założyć niekonwencjonalny projekt muzyki jazzowej, soulowej, funkowej - sami nie wiedzieliśmy jak określić naszą twórczość i dalej nie wiemy. Powstał plan na rozwój Mist - projektu z początku opartego o muzykę Amy Winehouse, jednak teraz wchodzącego w trudny świat muzyki z własnym materiałem. Prywatnie interesuje się wszystkim po trochu. Lubię mieć wiedzę na każdy temat."


 
Kamil Wróblewski (PERKUSJA) 
"Uwielbiam muzykę. Kocham grać na perkusji. Pływam również na łodziach wikingów wraz z flotą. Nie chcieli mnie przyjąć na jazz, więc poszedłem na prawo i skończyłem je. Nie robię sobie jednak z tego wiele." 




 
Posłuchaj Mist!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz